czwartek, 28 stycznia 2010

Zdjęcia repatynowanej tsuby

Zgodnie z obietnicą publikuję zdjęcia. Kolor oczywiście nie do końca wierny, ale nowa patyna ma wyraźnie brązowawy odcień. Dla porównania ostatnie ze zdjęć pokazuje tsubę w towarzystwie dwóch innych tsub sukashi.

Jestem bardzo ciekaw Waszych opinii. Kolejne zdjęcia tej tsuby opublikuję gdy patyna będzie głębsza, czyli za jakieś trzy lata ;-)





środa, 27 stycznia 2010

Renowacja "spalonej" tsuby - finał

Pewnie już nikt nie pamięta mojego postu dotyczącego konstrukcji tsuby? Chodziło o tsubę Ko-Shoami, figurującą dumnie na poczesnym miejscu w "Early Japanese Sword Guards. Sukashi Tsuba" Sasano. Przypomnę tylko tym, którym nie chce się sięgać do tego starego artykułu, że była to bardzo ładna tsuba, wypalona niegdyś w ogniu, z nalotem ogniowym (ciągle nie wiem jak się to fachowo nazywa), który zlikwidowałem kąpielą w occie (ocet zneutralizowanłem z kolei roztworem sody oczyszczonej). Wyglądała po tym brutalnym bądź co bądź zabiegu szaro i nieciekawie (patrz zdjęcie nr 2).


Dzisiaj wróciła do mnie po repatynacji. Otrzymała bardzo delikatną patynę koloru ciemnobrązowego, od razu widać, że jest ona świeża. Ale też nie była ona kładziona po to by udawać, że tsuba nigdy nie miała problemów, ale żeby ta nowa, cienka warstwa chroniła tsubę przed korozją i dała początek porządnej, głębokiej patynie, którą miłóśnicy tsub tak bardzo cenią.



Pomimo delikatności nowej patyny efekt jest bardzo dobry - widać, że ta tsuba odzyska z czasem swe piękno. Nie ma porównania ze stanem przd i po kąpieli w occie. Jutro zrobię kilka zdjęć, a tymczasem zacznę tsubę obracać w dłoniach aby pomóc procesowi oksydacji (jakiekolwiek pocieranie o delikatną tkaninę byłoby chyba przedwczesne ze względu na cienką warstwę patyny). Przypuszczam, że tsuba dojdzie do przyzwoitego stanu w ciągu dwóch-trzech lat. Oczywiście prawdziwie piękna patyna pojawi się dopiero za lat dwieście ;-)



Na zamieszczonych zdjęciach widać tsubę kolejno z suchym, wypalonym, łuskowym nalotem (jak to nazwać? nagar?), potem po kąpieli w occie - to drugie zdjęcie jest przerażające, prawda?


Przy okazji ostrzeżenie: 
gdy kupujecie tsubę na eBay, zawsze patrzcie uważnie na zdjęcia - jeśli tsuba na jednym z nich  wygląda tak jak na moim pierwszym zdjęciu, wtedy ręce precz! Niestety łatwo przeoczyć ten defekt, trzeba umieć odróżnić kruchy tlenek od patyny. Nalot ogniowy (kurcze, dajcie mi jakieś lepsze słowo!) jest szarawy lub srebrnawy, spękany, czasem łuskowaty...

Linki do dwóch tsub z tym poważnym defektem: 
tsuba Echizen Kinai - wyraźnie widać dość grubą warstwę twardego, szarego tlenku...
tsuba Owari - w strasznym stanie, widać dokładnie, że ten tlenek potrafi mieć srebrnawy odcień



PS: wiem, że jestem Wam ciągle winien recenzje Sasano - proszę o cierpliwość, to dosyć trudne zadanie. Planuję też krótkie recenzje dwóch inych książek "Samuraje" A. Śpiewakowskiego i "Świat Księcia Promienistego" Ivana Morris'a.







środa, 13 stycznia 2010

Mini kantei dla miłośników tsub sukashi

Może ktoś zechce wypowiedziec swą opinię na temat tej tsuby sukashi?

Wymiary: 68 x 65 mm, grubość pośrodku 5,8mm, na brzegu 5 mm. Bardzo ciemna, czekoladowa patyna.

Co o niej sądzicie? Wybaczcie, ale chcę się po prostu tą tsubą w ten sposób z Wami podzielić. Obiecuję, że nie będę takich postów publikował zbyt często, bo zakładam, że chcecie przeczytać coś ciekawego :-)






czwartek, 7 stycznia 2010

Tanto z kresu Kamakura

Zgodnie z życzeniem, kilka słów o tanto z okresu Kamakura.

Miałem kilka lat temu rzadką okazję nabyć ciekawe tanto - nagasa 20,7 cm, długość całkowita 29,8 cm, sygnowane "Kuniyuki", furisode-nakago zakończone kuri jiri, pokryte bardzo ładną i widocznie starą patyną, do tego stopnia, że sygnatura jest prawie zatarta. Hamon to suguha, boshi hakikake z małym kaeri. Hada ko-itame z biegnącym masame. MitsumuneHamachi zostało podniesione w przeszłości o około 1,9 cm.

Sprzedawca opisał je jako wykonane w stylu Rai z okresu Kamakura. Sygnatura, jego zdaniem, była autorstwa jakiegoś relatywnie nieznanego Kuniyuki, gdyż z pewnością nie był to ten Kuniyuki, który tworzył w okresie inwazji mongolskiej i któremu przypisuje się założenie szkoły Rai. Co więcej, sprzedawca dopatrzył się w tym tanto utsuri, co mnie do dzisiaj niestety się nie udało ;-)

Zdecydowałem zasięgnąć opinii na NMB, dzięki czemu zarysował mi się dosyć ciekawy opis tego tanto:

Ładne tanto, niezaprzeczalnie z okresu Kamakura. Silna krzywizna nakago pozwala na przypisanie autorstwa poźniejszym szkołom wywodzącym się od Rai. Co prawda nie widać na tm tanto typowej Rai hada (z ciemnymi plamami), ale też nie wszystkie miecze Rai ją wykazują, a tak wogóle to ta cecha Rai hada to nic innego jak przezierające shingane. Brakuje w tym tanto nie w hamon i w hada, gdzie mogłyby utworzyć utsuri. Typowe tanto Rai miałoby bardziej zwartą, wyższej jakości jigane, a przez hada nie biegłoby tyle masame. Mitsumune jest znowu typowe dla Rai. To tanto wykazuje wpływy tradycji Yamashiro, więc jest całkiem możliwe, że to pózne dzieło szkoły Ryokai, w okresie, w którym przeniosła się ona do prowincji Bungo i stała sie szkołą "Chikushi". W tym tanto masame biegnie przez boshi i jest źródłem hakikake. W sumie jednak tanto wygląda bardziej na głownię ze wpływami tradycji Yamato niż Yamashiro. Możliwe, że wykonane zostało przez jedną ze szkół wywaodzących się z Rai w okresie, kiedy traciły one już umiejętności tak wysokie jak w szkole Rai i przejmowały wpływy tradycji Yamato.

Konkluzja: to tanto jest fajne, powinno być wysłane na shinsa. Przyznam się, że raczej tego nie zrobię. Sporo kłopotów (zezwolenie na wywóz), a i koszty niemałe.















środa, 6 stycznia 2010

Teaser :-)

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku :-) Życzę wszystkim mieczy klasy Juyo prosto ze strychu (za cenę szrotu oczywiście), najwspanialszych kodogu odgrzebanych gdzieś na pchlim targu i kupionych za kilka złotych jako "ozdóbki" i "żelazne tarczki" :-)))


A tymczasem zbliża się termin wystawy, niestety nadal nie znany dokładnie. Wiem o tym, ponieważ dostałem od Krzysztofa Polaka termin napisania artykułu do katalogu. To miała być taka subiektywna historia o tym jak się dochodzi do miecza japońskiego. Napisałem artykuł, zgodnie z prośbą, do końca grudnia 2009. 


Pozwolę sobie umieścić mały fragment, jako "teaser". Może ktoś z Was po lekturze fragmentu będzie chciał kiedyś przeczytać cały artykuł? Ale zupełnie na poważnie - czy nie mielibyście ochoty napisać o Waszych początkach? Zawsze w końcu coś dało ten pierwszy impuls... A tak ciekawie byłoby poczytać jak to było u innych...


Poniżej mój "teaser" i kilka związanych z nim skanów (wybaczcie jakość...) 

"Dochodziłem, a w zasadzie cały czas dochodzę do miecza japońskiego w sposób chaotyczny, choć nie pozbawiony pewnej logicznej ciągłości. To w gruncie rzeczy typowa opowieść, nie zdziwi więc nikogo, że początek dało zainteresowanie światem samurajów, rozbudzone filmami Kurosawy i Kobayashi'ego i lekturą opowiadań Akutagawy. Prawdopodobnie jednak zainteresowanie mieczem japońskim pozostałoby na marginesie, gdyby nie moje, żywione wspaniałymi albumami i wizytami w Muzeum Narodowym w Warszawie hobby, jakim była europejska broń biała oraz zaszczepione mi w jeszcze wieku dziecięcym zamiłowanie do sztuki i klasycznej architektury. Podziwiany przeze mnie funkcjonalizm broni europejskiej musiał pzegrać w zestawieniu z funkcjonalnością i estetyką miecza japońskiego.  Wystarczył do tego jeden impuls, który skierował mnie nieodwracalnie ku nihonto. Była nim niewielka, lecz zawierająca dużo cennych informacji pozycja  "Das Schwert des Samurai". Nabyłem ją w siermiężnych latach 80-tych w Instytucie NRD, który stanowił dla mnie niewyczerpane źródło wspaniale wydawanych i niedrogich książek (niemieccy klasycy romantyczni, ale również Heym i Hesse) i albumów, przeważnie poświęconych sztuce oraz europejskiej broni białej.

Ta niewielka, gustowanie wydana książka prezentowała zbiory broni japońskiej z muzeów etnograficznych w Lipsku i Dreźnie. Przez długi czas stanowiła dla mnie główne źródło wiedzy o mieczu japońskim. Długie lata pamiętałem przede wszystkim piękne oprawy mieczy  - zdjęcia głowni były niestety średniej jakości, a same głownie miały stary szlif, co nie pozwalało na podziwianie jakichkolwiek subtelności. Nawet jednak te nieadekwatne fotografie utrwaliły w mej głowie obraz miecza japońskiego jako przedmiotu pięknego nie tylko dzięki swej ozdobnej oprawie, ale również ze względu na perfekcyjną wręcz geometrię płaszczyzn. Czegoś takiego nie widziałem nigdy w broni europejskiej, to było jak objawienie.


Ogromne wrażenie zrobiły na mnie tsuby. Jako człowiek wychowany na głównym nurcie estetyki Zachodu za najpiękniejsze uznałem oczywiście ozdobne tsuby inkrustowane metalami kolorowymi. Doskonale pamiętam jedną z nich - wykonana z shakudo, z motywem siedzącego pod drzewem  samurajskiego dowódcy dyktującego rozkazy swemu podwładnemu.  Dzisiaj wiem, że była to tsuba szkoły Mito, a relief w technice takabori zogan przedstawia siedzącego na polowym zydlu Minamoto no Yoshitsune dyktującego swemu wiernemu wasalowi Musashibo Benkei edykt dotyczący drzewa śliwy w Amagasaki."


Przy okazji - może macie coś do powiedzenia na temat tej tsuby? Może moja atrybucja jest niewłaściwa? Jestem ciekaw Waszych opinii...