środa, 4 listopada 2009

Co ma tsuba do czarki do herbaty? Czyli dlaczego niedoskonałość jest piękna




Zacznę ten post od pewnego przypuszczenia, które od dawna w sobie noszę. Otóż wydaje i się, że my, Polacy (nie mówię oczywiście o wszystkich Polakach) nie znajdujemy piękna w rzeczach, które są niedoskonałe. Nasze domy muszą mieć świeżutki tynk (najlepiej akrylowy, bo trwały), nasze podłogi muszą być równe jak tafla szkła i pozbawione najmniejszej szparki między deskami, meble nieskazitelnie gładkie i nowoczesne. Wszystko wokół nas ma być doskonałe, trawniczek przycięty na 1 cm, stare drzewo najlepiej usunąć, bo takie powyginane, a jesienią opadające liście tak strasznie szpecą murawę. Jeśli jesteśmy posiadaczami starej tsuby, to korci nas aby ją porządnie wyczyścić, czego efekty bywają opłakane: polecam (a w zasadzie odradzam) wizytę w niektórych muzeach, którym nieopatrznie przekazano kiedyś japońskie uzbrojenie - wizyta tam mogłaby niejedego wielbiciela nihonto przyprawić o zawał... No cóż, wiele nas dzieli od wyrosłych wśród szacownych ruin narodów południa, gdzie stara, wyblakła i popękana powierzchnia stołu jest elementem stylu...


Myślę jednak, że miłośnicy nihonto, znający wartość wiekowej patyny (choćby tej na trzpieniu miecza), i odczuwający estetykę "wabi sabi" czasami odrywają się od cudownie, perfekcyjnie wręcz wykonanych kodogu szkoły Goto i sięgają po coś, co często - bardzo myląco - określane jest stylem rustykalnym. Mówię tu o tsubach z tekkotsu, tsubach wykończonych tsuchimeji i temu podobnych, których urok leży w prostocie i pewnej "gruboskórności" wykonania.


Otrzymałem właśnie taką tsubę. Jest ogromna, ma 9,5 x 8,5 cm, grubość w nakago ana 4 mm, grubość mimi 5-7 mm. Waży ponad 200 gram! Hitsu ana wypełnione shakudo. Ale nie w wielkości leży jej urok - ta tsuba jest wykończona tak, jakby zrobił ją nieudolny uczeń, który tłukł mimi młotkiem jak popadnie, a na dodatek częściowo nadtopił ją w ogniu. Z płytki sterczą w kilku miejscach gruzełkowate, bardzo wydatne "żelazne kości" czyli tekkotsu, na mimi są one znacznie drobniejsze. Ta tsuba ma w sobie jakąś sprzeczność - z jednej strony łatwo zakwalifikować ją jako produkt kiepskiego warsztatu i ewidentnych błędów i odrzucić jako bubel z epoki Edo, z drugiej strony zmusza ona do ciągłego do niej wracania, żąda wręcz fizycznego kontaktu... 


Przez wiele dni szukałem jakiejś analogii do innych przedmiotów o podobnej jak ta tsuba charakerystyce - nota bene nigdy nie pojawiło się w mym umyśle porównanie do rzeczy typowo rustykalnych (być uniemożliwiła mi to niesławna "Cepelia" ze swą mechaniczną ludowościa), ale nic konkretnego niestety się nie pojawiło. Pomógł niezastąpiony Haynes, w którego 5 tomie, na stronie 24, pod numerem 61 znalazłem niewielką tsubę ko-shoami nieco podobną w swej niedoskonałości do mojej i opisaną jako bardzo suto wykonaną, przywodzącą na myśl ceramiczne czarki do herbaty - Raku. Ktoś kiedyś powiedział, że czarki te wyglądają tak jakby urodziła je sama ziemia.  Właśnie! To była brakująca analogia - od czasu kiedy ją przyswoiłem, wiem za co cenię swoją tsubę. Raku to czyste wabi sabi - wstrzemięźliwe, proste, wręcz pierwotne dzieła sztuki użytkowej. Na punkcie Raku oszalał sam Toyotomi Hideyoshi, który szczególnie cenił piękno ceremonii herbaty, zwłaszcza wabi-cha w wydaniu mistrza Sen no Rikyu.


Zachęcam do studiów porównawczych - z jednej strony tsuby Saotome/Tembo lub inne tsuby wykończone tsuchimeji, z drugiej zaś czarki Raku. W kwestii Raku polecam również ciekawy artykuł  Gabora Terebess
'a "Japanese Raku and its American Renaissance" - dostępny tutaj.


Tsuba pójdzie oczywiscie do delikatnego czyszczenia kością, a potem do polerowania szmatką - ma leciutki nalot czerwonej rdzy, który koniecznie trzeba usunąć. Co do pochodzenia tej tsuby, stawiałbym na Shoami - ze względu na szerokość tego pojęcia jest to z mojej strony badzo bezpieczna atrybucja ;-) Nie jestem jednak pewien z jakiego okresu pochodzi - jeśli mam szczęście to jest to ko-Shoami z okresu Momoyama (kiedy to ceramika Raku święciła tryumfy), a jeśli nie, to jest to XIX-wieczna tsuba z okresu odrodzenia tradycji narodowych i powrotu do starych wzorów.


kliknij żeby powiększyć


1 komentarz:

  1. uwielbiam takie tsuby:) dla mnie to styl "szlachetnego zużycia" ale powiedzenie ze "zrodziła je matka ziemia" jest tez doskonałe:) tak szczerze to bardziej cenie właśnie taką prostotę niz wyrafinowane goto. uwazam ze tu mozna zawrze całe mistrzostwo artysty.
    pozdrawiam
    Arek

    OdpowiedzUsuń