środa, 27 stycznia 2010

Renowacja "spalonej" tsuby - finał

Pewnie już nikt nie pamięta mojego postu dotyczącego konstrukcji tsuby? Chodziło o tsubę Ko-Shoami, figurującą dumnie na poczesnym miejscu w "Early Japanese Sword Guards. Sukashi Tsuba" Sasano. Przypomnę tylko tym, którym nie chce się sięgać do tego starego artykułu, że była to bardzo ładna tsuba, wypalona niegdyś w ogniu, z nalotem ogniowym (ciągle nie wiem jak się to fachowo nazywa), który zlikwidowałem kąpielą w occie (ocet zneutralizowanłem z kolei roztworem sody oczyszczonej). Wyglądała po tym brutalnym bądź co bądź zabiegu szaro i nieciekawie (patrz zdjęcie nr 2).


Dzisiaj wróciła do mnie po repatynacji. Otrzymała bardzo delikatną patynę koloru ciemnobrązowego, od razu widać, że jest ona świeża. Ale też nie była ona kładziona po to by udawać, że tsuba nigdy nie miała problemów, ale żeby ta nowa, cienka warstwa chroniła tsubę przed korozją i dała początek porządnej, głębokiej patynie, którą miłóśnicy tsub tak bardzo cenią.



Pomimo delikatności nowej patyny efekt jest bardzo dobry - widać, że ta tsuba odzyska z czasem swe piękno. Nie ma porównania ze stanem przd i po kąpieli w occie. Jutro zrobię kilka zdjęć, a tymczasem zacznę tsubę obracać w dłoniach aby pomóc procesowi oksydacji (jakiekolwiek pocieranie o delikatną tkaninę byłoby chyba przedwczesne ze względu na cienką warstwę patyny). Przypuszczam, że tsuba dojdzie do przyzwoitego stanu w ciągu dwóch-trzech lat. Oczywiście prawdziwie piękna patyna pojawi się dopiero za lat dwieście ;-)



Na zamieszczonych zdjęciach widać tsubę kolejno z suchym, wypalonym, łuskowym nalotem (jak to nazwać? nagar?), potem po kąpieli w occie - to drugie zdjęcie jest przerażające, prawda?


Przy okazji ostrzeżenie: 
gdy kupujecie tsubę na eBay, zawsze patrzcie uważnie na zdjęcia - jeśli tsuba na jednym z nich  wygląda tak jak na moim pierwszym zdjęciu, wtedy ręce precz! Niestety łatwo przeoczyć ten defekt, trzeba umieć odróżnić kruchy tlenek od patyny. Nalot ogniowy (kurcze, dajcie mi jakieś lepsze słowo!) jest szarawy lub srebrnawy, spękany, czasem łuskowaty...

Linki do dwóch tsub z tym poważnym defektem: 
tsuba Echizen Kinai - wyraźnie widać dość grubą warstwę twardego, szarego tlenku...
tsuba Owari - w strasznym stanie, widać dokładnie, że ten tlenek potrafi mieć srebrnawy odcień



PS: wiem, że jestem Wam ciągle winien recenzje Sasano - proszę o cierpliwość, to dosyć trudne zadanie. Planuję też krótkie recenzje dwóch inych książek "Samuraje" A. Śpiewakowskiego i "Świat Księcia Promienistego" Ivana Morris'a.







1 komentarz:

  1. nalot ogniowy można powiedziec nagar, jak w cylindrze silnika:))))))))
    ja taka patyne uzyskuje jak tsube "paruje" nad woda z dodatkiemchloranu potasu. tez takie cs wychodzi, potem trzeba czyscic i jest ok:) no ale to mówie o tsubach do mieczy treningowych:)

    OdpowiedzUsuń